PALI SIĘ, Jan Brzechwa
Leciała mucha z Łodzi do Zgierza,
Po drodze patrzy: strażacka wieża,
Na wieży strażak zasnął i chrapie,
W dole pod wieżą gapią się gapie.
Mucha strażaka ugryzła srodze,
Podskoczył strażak na jednej nodze,
Spogląda – gapie w dole zebrali się,
Wkoło rozejrzał się – o, rety! Pali się!
Pożar widoczny, tak jak na dłoni!
Złapał za sznurek, na alarm dzwoni:
„Pożar, panowie! Wstawać, panowie!
Dom się zapalił na Julianowie!”
Z łóżek strażacy szybko zerwali się –
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Burmistrz zobaczył łunę z oddali:
„Co to się pali? Gdzie to się pali?
Na Sienkiewicza? Na Kołłątaja?
Czy też w Alei Pierwszego Maja?
Może spółdzielnia? Może piekarnia?
Łuna już całe niebo ogarnia”.
Wstali strażacy, szybko ubrali się.
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!